Kiedy Science Fiction wejdzie za mocno:
Gdzieś tak połowa lat 90-tych. Koło północy czytam sobie przed snem
recenzję, jakiejś książki SF. Autor recenzji mówi, że książka opisuje
przyszłe lądowanie ludzi na Marsie.
- Zaraz, ej, ale przecież my już wylądowaliśmy na Marise! Wylądowaliśmy?
A nie, chyba jednak nie.
---
Trochę podobny efekt miałam, jak przeczytałam praktycznie jednym ciągiem:
- Człowieka z Wysokiego Zamku,
- Brunatną Rapsodię,
- Faterland.
I przy tej ostatniej to już musiałam się momentami skupić, żeby
przypomnieć sobie, jak ta II Wojna Światowa właściwie się skończyła ;)
--
Freja Draco
Szkarłatnych karłów taniec dogasa
Scena płonie świtem
A ja - z oczu zmywam sen