Discussion:
Taktyka spalonej książki (o Perfekcyjnej niedoskonałości)
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
Artur Chruściel
2004-11-16 22:34:54 UTC
Permalink
[SMOK-a w manifestacji FAQ-owej uprasza się o wybaczenie zlekceważenia
reguł długości recenzji. Obiecuje się w przyszłości kwitować książki
mniej znaczące i / lub mniej złożone tekstami o standardowej długości.]

[Bez poważnych spoilerów.]

Tytuł książki jest obietnicą - dla każdego inną. Dla mnie był obietnicą
powrotu zachwytu towarzyszącego lekturze "Czarnych oceanów" czy
"Szkoły". Bo - nie wiem dlaczego - nieraz zdarza mi się, że większe
wrażenie wywiera na mnie dzieło pęknięte, niedoskonałe (a w swej - i
mimo swej - niedoskonałości właśnie perfekcyjne), niż wypieszczony w
każdym calu klejnot.

Skłaniałbym się ku przypuszczeniu, że sprawia to potencjał pomysłu czy
konwencji tak wielki, że nie mieszczący się w żadne autorskie plany i
zamysły. Tak Sapkowskiemu rozjechała się struktura narracji kolejnych
tomów sagi o wiedźminie, tak Stephenson szarżuje w finałach swych
książek. I można tylko powiedzieć: co z tego? Mogło wyjść lepiej - ale i
bez tego zapiera dech w piersiach.

U Dukaja natomiast perfekcyjna niedoskonałość objawia się pęknięciem.
"Szkoła" rozpada się na genialną obyczajówkę i niezłą SF kontaktową.
"Czarne oceany" (które mają chyba po trochu wszystkiego, co w sf
wymyślono) - głównie na część "badawczo-polityczną" o zredukowanej
fabule i pełną fajerwerków część "akcyjną".

(A sprawiedliwość każe dodać w formie dygresji, że są też utwory nie
pęknięte: perfekcyjnie doskonałe "IACTE", świetne - "Extensa" i "Inne
pieśni".)

Tyle o oczekiwaniach indukowanych przez obietnicę i przez nadzieję. Co z
tego zostało? Niewiele.

"Perfekcyjna niedoskonałość" - taka jaka jest - próbuje zająć miejsce
przy CzO, nie przy IP. Lecz problem nie w tym - gdzie, ale - z jakim
skutkiem. Jest bowiem granica pęknięcia, za którą nie można przejść do
porządku nad niedoskonałością - w imię docenienia perfekcji. PN pęka
natomiast całkowicie w punkcie kluczowym - osobie bohatera.

Świat jest esencją tego, do czego Dukaj swoich czytelników przyzwyczaił.
Konsekwencje wywiedzione z inkluzji zachwycają, osiągając szczyt w (nie
wiedzieć czemu - potraktowanych po macoszemu) Wojnach. "Protokół HS"
wywołuje ironiczny uśmiech (jeśli nie przytłumi go deklinacja phoebe, to
widzę dlań miejsce obok memów i formy/morfy w usenetowych dyskusjach).
Progres daje alternatywną do inwazji memetycznej koncepcję zbieżnego
rozwoju cywilizacji.

W tym wszystkim ląduje Adam Zamoyski - zmartwychwstaniec.
Zmartwychwstaniec, więc przybysz z przeszłości, więc ignorant, więc -
figura głównego bohatera raczej w sf typowa. Poniekąd jest to wybór
naturalny, podyktowany poziomem komplikacji świata, złożonością relacji
między siłami w nim występującymi (jak często Zamoyskiego - i czytelnika
- intuicja rozminie się z naturą opisywanych zjawisk!). Jest to też
wybór przećwiczony w "Irrehaare" czy - w pewnym sensie - w "IACTE". Ale
różnica między tymi tekstami / światami a PN sprawia, że jest to wybór zły.

Prawdę powiedziawszy widać to od początku, od pierwszego rozdziału.
Dukaj nie jest w stanie "wjechać" Zamoyskim w książkę, więc - mimo że
cała jej dalsza część będzie na Zamoyskim osnuta - rozpoczyna dwukrotną
zmianą punktu narracji. Płynną - ale bez pokrycia w dalszej strukturze
powieści.

Natomiast prawdziwy problem zaczyna się później. Cóż z tego, że Zamoyski
układa Dukajowi całą fabułę, szukając tajemnicy swego pochodzenia, skoro
w gruncie rzeczy potrzebny jest w niej kto inny. "Perfekcyjna
niedoskonałość" nie potrzebuje błądzącego ignoranta, lecz wyrafinowanego
gracza, który potrafi uczynić atutem również niewiedzę. Potrzebuje
Hunta, może Generała, ale nie Adriana. Tymczasem - w przeciwieństwie do
Berbelka - Adam Zamoyski nie ma formy, do której mógłby wrócić i jest to
brak, którego na kilkudziesięciu stronach zniwelować nie sposób. W
rezultacie skacze on co i rusz od bezradności do arogancji, od pewności
siebie do depresji.

To oczywiście jest w pewien sposób psychologicznie prawdopodobne, ma
swój sens, ale to jest to samo prawdopodobieństwo, jakie ma szczeniactwo
Anakina w "Ataku Klonów". Po prostu są takie kategorie realizmu, które w
obszarze fikcji nie mają racji bytu, swój realizm tracą. Publicystyka
Dukaja pokazuje, że czuje on te podskórne sekrety literatury. Więc czemu
je zlekceważył?

Te skoki nastrojów i kondycji psychicznej, które (o wiele zbyt szybko)
dadzą Dukajowi potrzebnego mu do fabuły Gracza (zresztą wciąż
niestabilnego) - jak padające kostki domina kładą kolejny ważny element
książki. Jest nim relacja między Adamem i Angelicą, jego (w wielkim i
zubażającym skrócie) przewodniczką. A do tego wątku niestety ogranicza
się niemal cała warstwa psychologiczna utworu. I te wspaniałe Dukajowe
perełki: spójne, bogate psychiki osnute na rozmytych przebłyskach myśli
i uczuć, ograniczają się do zarysów w tle (Angelica i Judas) i
rozrzuconych okruchów na pierwszym planie.

Ponadto: książka jest przeszarżowana. Raptem 450 stron, więc - w
przeciwieństwie do CzO - wręcz nie było z czego ciąć. A rezultatem jest
konflikt rozpisany na stahsów, phoebe'ów, inkluzje, deformantów, kilka
obcych ras, Suwerena, UI i diabli wiedzą co jeszcze. Konflikt, który
znajduje odbicie w fabule takie, jak wojny napoleońskie w "Pojedynku"
Scotta [*]. A jeszcze w tym wszystkim Pałac Pamięci (który może w
następnych tomach czemuś posłuży).

Powstaje pytanie, czy można było lepiej. I w sumie nie mnie na takie
pytania odpowiadać, ale myślę że tak. W moich marzeniach podczas lektury
kluła się PN grubsza o niechby i 500 stron i również "pęknięta" - ale
zupełnie inaczej, bo pomiędzy barokowe fizyki i bizantyjskie intrygi.
Startująca od czegoś w rodzaju "sagi rodu McPhersonów" i na rozbudowanym
tle konfliktów wewnątrz- i międzycywilizacyjnych wprowadzająca
Zamoyskiego, na którego stopniowo przesuwać się będzie najpierw ciężar
intryg, potem - fabuły. Ale to tylko nadzieje i marzenia. Coś, czego nie
powinienem tu pisać, ale co napisać chciałem.

Cóż natomiast w PN dobrego? Niewątpliwie całe science i to jest wręcz
świństwo wyglądające na manipulację, że poprzestanę na tym zdaniu. Ale
to każdy sam wie i zobaczy - i na nic tu moje komentarze. Jeśli zaś
idzie o fiction, to najjaśniejszym punktem jest niestety doprowadzenie
Zamoyskiego do postaci, która była potrzebna od początku: obdarzenie go
celem i możliwościami gry. Co pozwoli uniknąć w tomie drugim głównej
słabości pierwszego.

Ostatnie zdanie książki to kolejna obietnica. "Perfekcyjna
niedoskonałość" kończy się zdaniem bardzo Dukajowym i bardzo pięknym.
Dla mnie jest ono obietnicą, że kolejny tom spełni nadzieje, których
pierwsza tercja Progresu nie spełniła.

[*] I Conrada? Nie czytałem, niestety.

[Moja ocena w sygnaturce w skali ogólnej.]
--
Artur Chruściel C w- s+ L--/+ M+/ G-->? c-/ p--- W? k-- n-- g- S++ t--/

Przeczytane: Jacek Dukaj "Perfekcyjna niedoskonałość" (4/5)
Eryk Remiezowicz
2004-11-17 07:34:21 UTC
Permalink
Post by Artur Chruściel
"Perfekcyjna niedoskonałość" - taka jaka jest - próbuje zająć miejsce
przy CzO, nie przy IP. Lecz problem nie w tym - gdzie, ale - z jakim
skutkiem. Jest bowiem granica pęknięcia, za którą nie można przejść do
porządku nad niedoskonałością - w imię docenienia perfekcji. PN pęka
natomiast całkowicie w punkcie kluczowym - osobie bohatera.
Świat jest esencją tego, do czego Dukaj swoich czytelników przyzwyczaił.
Konsekwencje wywiedzione z inkluzji zachwycają, osiągając szczyt w (nie
wiedzieć czemu - potraktowanych po macoszemu) Wojnach.
Dla mnie najlepsze są takie małe, charakterystyczne momenty. Pierwsze ruchy
Angeliki i Adama w górę krzywej. De la Roche zmieniający swoje podejście do
lodowego ciasta. Raporty ze Studni Dusz (zwłaszcza ten fenomenalny,
ostatni).
Post by Artur Chruściel
"Protokół HS"
wywołuje ironiczny uśmiech (jeśli nie przytłumi go deklinacja phoebe, to
widzę dlań miejsce obok memów i formy/morfy w usenetowych dyskusjach).
Progres daje alternatywną do inwazji memetycznej koncepcję zbieżnego
rozwoju cywilizacji.
A dla mnie zaczęła się tu niewiarygodność. OK, OK, to ma być space opera, tu
nie ma się co nastawiać na naukę, ale cała Umowa Fundacyjna zdaje mi się być
równie trwałą jak traktaty między białymi osadnikami a Indianami. W końcu
ruch w górę krzywej ma być analogiczny do globalizacji, do zacierania
różnic, a tym czasem mamy sztywną strukturę hamującą ten ruch i tworzącą
różnice poziomów cywilizacyjnych, przy których napięcia powinny rozsadzić
cały Progres HS na strzępy.
Post by Artur Chruściel
W tym wszystkim ląduje Adam Zamoyski - zmartwychwstaniec.
Zmartwychwstaniec, więc przybysz z przeszłości, więc ignorant, więc -
figura głównego bohatera raczej w sf typowa. Poniekąd jest to wybór
naturalny, podyktowany poziomem komplikacji świata, złożonością relacji
między siłami w nim występującymi (jak często Zamoyskiego - i czytelnika
- intuicja rozminie się z naturą opisywanych zjawisk!). Jest to też
wybór przećwiczony w "Irrehaare" czy - w pewnym sensie - w "IACTE". Ale
różnica między tymi tekstami / światami a PN sprawia, że jest to wybór zły.
Prawdę powiedziawszy widać to od początku, od pierwszego rozdziału.
Dukaj nie jest w stanie "wjechać" Zamoyskim w książkę, więc - mimo że
cała jej dalsza część będzie na Zamoyskim osnuta - rozpoczyna dwukrotną
zmianą punktu narracji. Płynną - ale bez pokrycia w dalszej strukturze
powieści.
Natomiast prawdziwy problem zaczyna się później. Cóż z tego, że Zamoyski
układa Dukajowi całą fabułę, szukając tajemnicy swego pochodzenia, skoro
w gruncie rzeczy potrzebny jest w niej kto inny. "Perfekcyjna
niedoskonałość" nie potrzebuje błądzącego ignoranta, lecz wyrafinowanego
gracza, który potrafi uczynić atutem również niewiedzę. Potrzebuje
Hunta, może Generała, ale nie Adriana. Tymczasem - w przeciwieństwie do
Berbelka - Adam Zamoyski nie ma formy, do której mógłby wrócić i jest to
brak, którego na kilkudziesięciu stronach zniwelować nie sposób. W
rezultacie skacze on co i rusz od bezradności do arogancji, od pewności
siebie do depresji.
To oczywiście jest w pewien sposób psychologicznie prawdopodobne, ma
swój sens, ale to jest to samo prawdopodobieństwo, jakie ma szczeniactwo
Anakina w "Ataku Klonów". Po prostu są takie kategorie realizmu, które w
obszarze fikcji nie mają racji bytu, swój realizm tracą. Publicystyka
Dukaja pokazuje, że czuje on te podskórne sekrety literatury. Więc czemu
je zlekceważył?
Pełna, pełna zgoda. Zamoyski irytuje swoją bezradnością połączoną ze
wszechmocą i dopiero w ostatnich rozdziałach, kiedy dostaje swój cel i
wyjaśnia swoje pochodzenie zaczyna być wiarygodny. Przedtem bywa drażniący w
swoich intuicyjnych przeskokach godnych inkluzji. Człowiek się zastanawia,
co tu robi ten supermen?
W dodatku bardzo niewiarygodne wydaje mi się wejście Adama do gry. Dlaczego
Soyden z Niną zachowali się tak głupio? Wystarczyło milczeć, uspokajać, że
będzie dobrze, żeby wypoczywać. Gdyby Judas kazał Zamoyskiego uwolnić - to
miałoby pozory sensu: mieszanie zmiennych, mącenie wody, wprowadzanie do gry
nowego nieprzewidywalnego elementu.
Post by Artur Chruściel
Ponadto: książka jest przeszarżowana. Raptem 450 stron, więc - w
przeciwieństwie do CzO - wręcz nie było z czego ciąć. A rezultatem jest
konflikt rozpisany na stahsów, phoebe'ów, inkluzje, deformantów, kilka
obcych ras, Suwerena, UI i diabli wiedzą co jeszcze. Konflikt, który
znajduje odbicie w fabule takie, jak wojny napoleońskie w "Pojedynku"
Scotta [*]. A jeszcze w tym wszystkim Pałac Pamięci (który może w
następnych tomach czemuś posłuży).
Oj, pałac już w tym tomie jest świetny. Dzięki niemu tak naprawdę widać
Plateau, Suzerena i tę dziwną jedność świata informacji, który nie zależy od
aktualnego negentropianu.
Post by Artur Chruściel
Powstaje pytanie, czy można było lepiej. I w sumie nie mnie na takie
pytania odpowiadać, ale myślę że tak. W moich marzeniach podczas lektury
kluła się PN grubsza o niechby i 500 stron i również "pęknięta" - ale
zupełnie inaczej, bo pomiędzy barokowe fizyki i bizantyjskie intrygi.
ZTC mówił Jacek podczas Polconu wynika, że rajd przez fizykę mamy
zagwarantowany, natomiast czy pęknięcie będzie szło na linii fizyka-intrygi,
czy fizyka-formowanie się świadomości phoebe - tego nie wiadomo. I ciężko mi
się zdecydować, co bym wolał.
Post by Artur Chruściel
Cóż natomiast w PN dobrego? Niewątpliwie całe science i to jest wręcz
świństwo wyglądające na manipulację, że poprzestanę na tym zdaniu. Ale
to każdy sam wie i zobaczy - i na nic tu moje komentarze. Jeśli zaś
idzie o fiction, to najjaśniejszym punktem jest niestety doprowadzenie
Zamoyskiego do postaci, która była potrzebna od początku: obdarzenie go
celem i możliwościami gry. Co pozwoli uniknąć w tomie drugim głównej
słabości pierwszego.
Ha. A ja nie chcę się tu rozpisywać, ale w zasadzie całą warstwę science
widzę spaceoperowo, to znaczy: przyjmujemy takie założenia, jakie nam są do
fabuły potrzebne. Zamiast skoków przez hiperprzestrzeń mamy kraftunek,
zamiast ISD mamy Wojny, itd., itp. To, paradoksalnie, książka z bardzo małą
ilością science. Jedyną próbą ruchu w tym kierunku jest Progres i
towarzyszące mu analizy społeczne, jednak tu akurat w ogóle się nie zgadzam.
Np. nie sądzę, aby mogła powstać Forma Najogólniejsza, optymalna dla całego
Wszechświata, bo różne obszary Wszechświata za bardzo różnią się rozkładem
masy i wiekiem.
Ale tak w ogóle, to mi się podobało. Może dlatego, że odrzuciwszy warstwę
naukową, patrzyłem na to jako przygodową space operę. Zamojski jawił mi się
jako Potter przyszłości, nieświadomy, otoczony gadżetami i prawami, których
nie rozumie, obdarzony potężną mocą, szukający sposobów na jej opanowanie i
prześladowany przez tajemniczego lorda Suzerena :-)

Eryk
Michal Radomil Wisniewski
2004-11-17 08:31:21 UTC
Permalink
Post by Eryk Remiezowicz
Dla mnie najlepsze są takie małe, charakterystyczne momenty. Pierwsze ruchy
Angeliki i Adama w górę krzywej. De la Roche zmieniający swoje podejście do
lodowego ciasta. Raporty ze Studni Dusz (zwłaszcza ten fenomenalny,
ostatni).
/aol

Zapad
Post by Eryk Remiezowicz
Pełna, pełna zgoda. Zamoyski irytuje swoją bezradnością połączoną ze
wszechmocą i dopiero w ostatnich rozdziałach, kiedy dostaje swój cel i
wyjaśnia swoje pochodzenie zaczyna być wiarygodny. Przedtem bywa drażniący w
swoich intuicyjnych przeskokach godnych inkluzji. Człowiek się zastanawia,
co tu robi ten supermen?
No a ja właśnie to kupiłem. Oto masz rozbitka z XXI wieku, w dodatku z Jakąś
Tajemnicą. Dziwnym nie jest, że dziwi.
Post by Eryk Remiezowicz
Ale tak w ogóle, to mi się podobało. Może dlatego, że odrzuciwszy warstwę
naukową, patrzyłem na to jako przygodową space operę. Zamojski jawił mi się
jako Potter przyszłości, nieświadomy, otoczony gadżetami i prawami, których
nie rozumie, obdarzony potężną mocą, szukający sposobów na jej opanowanie i
prześladowany przez tajemniczego lorda Suzerena :-)
Ja miałem silne skojarzenia z Diuną.
--
"And on the third day, God created the Remington bolt-action rifle, so that
Man could kill the dinosaurs. And homosexuals." ... m.
Artur Chruściel
2004-11-17 09:03:40 UTC
Permalink
Post by Eryk Remiezowicz
Post by Artur Chruściel
"Protokół HS"
wywołuje ironiczny uśmiech (jeśli nie przytłumi go deklinacja phoebe, to
widzę dlań miejsce obok memów i formy/morfy w usenetowych dyskusjach).
Progres daje alternatywną do inwazji memetycznej koncepcję zbieżnego
rozwoju cywilizacji.
A dla mnie zaczęła się tu niewiarygodność.
To jest temat do dyskusji: trwałość konserwatywnych enklaw w
rozwijającym się świecie. I - nawet w świetle tego, co jest mówione w
książce - Fundacyjna nie ma prawa być wieczna. Natomiast podstawy
"tysiącletniego" trwania posiada:
- jest w stanie radykalnie odciąć się od zewnętrznego wpływu
- nie jest zacofana, dzięki strefie buforowej, wykorzystującej byty z
wyższych punktów krzywej

Już najbardziej prawdopodobne jest nie rozsadzenie wspólnoty progresu, a
odcięcie się phoebe'ów i inkluzji od stahsów. Ciekaw jestem, czy w
uzasadnianiu utrzymywania przez nie kontaktu ze stahsami Dukaj wyjdzie
poza metafizykę (bez myślnika!).
Post by Eryk Remiezowicz
a tym czasem mamy sztywną strukturę hamującą ten ruch i tworzącą
różnice poziomów cywilizacyjnych
Ona jest naturalnym zjawiskiem progresu. Tak samo, jak naturalna (i
nieunikniona) jest jej ewolucja - lub wymarcie.
Post by Eryk Remiezowicz
Oj, pałac już w tym tomie jest świetny. Dzięki niemu tak naprawdę widać
Plateau, Suzerena i tę dziwną jedność świata informacji, który nie zależy od
aktualnego negentropianu.
Szczerze mówiąc, nie widzę pokrycia dla tak daleko idącej jedności. Bo
skąd właściwie się bierze ta podległość podświadomości wobec
zewnętrznych bytów?
Post by Eryk Remiezowicz
Ha. A ja nie chcę się tu rozpisywać, ale w zasadzie całą warstwę science
widzę spaceoperowo, to znaczy: przyjmujemy takie założenia, jakie nam są do
fabuły potrzebne. Zamiast skoków przez hiperprzestrzeń mamy kraftunek,
zamiast ISD mamy Wojny, itd., itp. To, paradoksalnie, książka z bardzo małą
ilością science.
A ja tak PN czytać nie potrafię. Choćby dlatego, że te wszystkie pomysły
wpisują się nie tylko w gatunkowy sztafaż, ale i w główny nurt
tematyczny Dukaja, czyli ewolucję człowieka i Wszechświata. A także
problem relacji między wolną wolą a kontaktem ze światem zewnętrznym, z
celowo działającymi bytami.
Post by Eryk Remiezowicz
Np. nie sądzę, aby mogła powstać Forma Najogólniejsza, optymalna dla całego
Wszechświata, bo różne obszary Wszechświata za bardzo różnią się rozkładem
masy i wiekiem.
Ale ten problem przestaje istnieć wraz z praktycznym zastosowaniem
meta-fizyki. Przecież inkluzje (otwarte) są już w olbrzymim stopniu
niezależne od wyjściowego Wszechświata, a jednocześnie są jego Formą.
Post by Eryk Remiezowicz
Ale tak w ogóle, to mi się podobało. Może dlatego, że odrzuciwszy warstwę
naukową, patrzyłem na to jako przygodową space operę. Zamojski jawił mi się
jako Potter przyszłości, nieświadomy, otoczony gadżetami i prawami, których
nie rozumie, obdarzony potężną mocą, szukający sposobów na jej opanowanie i
prześladowany przez tajemniczego lorda Suzerena :-)
Gdyby na okładce bylo inne nazwisko, to może też bym tak PN odczytywał ;)
--
Artur Chruściel C w- s+ L--/+ M+/ G-->? c-/ p--- W? k-- n-- g- S++ t--/

Przeczytane: Jacek Dukaj "Perfekcyjna niedoskonałość" (4/5)
Lukasz Bujak
2004-11-17 11:00:40 UTC
Permalink
Post by Artur Chruściel
Już najbardziej prawdopodobne jest nie rozsadzenie wspólnoty progresu, a
odcięcie się phoebe'ów i inkluzji od stahsów. Ciekaw jestem, czy w
uzasadnianiu utrzymywania przez nie kontaktu ze stahsami Dukaj wyjdzie
poza metafizykę (bez myślnika!).
Chwilowo wygląda to tak, jakby phoebe i inkluzje czekały
na agenta dołu ;o). Jakby wyczytali kiedyś w studni, że
przyjdzie nawet nie obywatel i rozsadzi układ. Trochę
podobnie do Extensy, gdzie na Protagonistę czekała misja
łącznikowa w składzie: dowodzący misją Bezimienny.
Post by Artur Chruściel
Post by Eryk Remiezowicz
Ha. A ja nie chcę się tu rozpisywać, ale w zasadzie całą warstwę science
widzę spaceoperowo, to znaczy: przyjmujemy takie założenia, jakie nam są do
fabuły potrzebne. Zamiast skoków przez hiperprzestrzeń mamy kraftunek,
zamiast ISD mamy Wojny, itd., itp. To, paradoksalnie, książka z bardzo małą
ilością science.
A ja tak PN czytać nie potrafię. Choćby dlatego, że te wszystkie pomysły
wpisują się nie tylko w gatunkowy sztafaż, ale i w główny nurt
tematyczny Dukaja, czyli ewolucję człowieka i Wszechświata.
A konkretnie jak zyskać nieśmiertelność i podskoczyć wyżej
siedzenia ;o). To będzie już 4 powieść pod rząd na ten temat
(E, CŁ, IP, PN). Scenerie się zmieniają, ale ja już chętnie
poczytałbym o czymś innym. I kategorycznie żądam Baśni!
Ale pewnie Javier też skończy jako ichni phoebe.
Post by Artur Chruściel
Post by Eryk Remiezowicz
Ale tak w ogóle, to mi się podobało. Może dlatego, że odrzuciwszy warstwę
naukową, patrzyłem na to jako przygodową space operę. Zamojski jawił mi się
jako Potter przyszłości, nieświadomy, otoczony gadżetami i prawami, których
nie rozumie, obdarzony potężną mocą, szukający sposobów na jej opanowanie i
prześladowany przez tajemniczego lorda Suzerena :-)
Gdyby na okładce bylo inne nazwisko, to może też bym tak PN odczytywał ;)
E tam. Każdy ma prawo napisać space operę. A że do innych
oper słabo podobna? Bo też i takie nazwisko na okładce :o).

Pozdrawiam,
ŁB
Artur Chruściel
2004-11-17 11:28:58 UTC
Permalink
Post by Lukasz Bujak
Chwilowo wygląda to tak, jakby phoebe i inkluzje czekały
na agenta dołu ;o). Jakby wyczytali kiedyś w studni, że
przyjdzie nawet nie obywatel i rozsadzi układ. Trochę
podobnie do Extensy
Raczej Matrixa ;) Oby nie.
Post by Lukasz Bujak
A konkretnie jak zyskać nieśmiertelność i podskoczyć wyżej
siedzenia ;o). To będzie już 4 powieść pod rząd na ten temat
(E, CŁ, IP, PN).
Akurat "Córka Łupieżcy" kojarzy mi się głównie z koncepcją archeologii
jako nauki ostatecznej. I do dzisiaj zachodzę w głowę, czy to było
podane serio, czy też raczej stanowiło wyraz uznania dla archeologów
albo kpinę z nich.

I wychodzi mi na razie, że trochę serio, a trochę kpina.
--
Artur Chruściel C w- s+ L--/+ M+/ G-->? c-/ p--- W? k-- n-- g- S++ t--/

Przeczytane: Jacek Dukaj "Perfekcyjna niedoskonałość" (4/5)
Eryk Remiezowicz
2004-11-17 11:59:45 UTC
Permalink
Post by Lukasz Bujak
Post by Artur Chruściel
A ja tak PN czytać nie potrafię. Choćby dlatego, że te wszystkie pomysły
wpisują się nie tylko w gatunkowy sztafaż, ale i w główny nurt
tematyczny Dukaja, czyli ewolucję człowieka i Wszechświata.
A konkretnie jak zyskać nieśmiertelność i podskoczyć wyżej
siedzenia ;o). To będzie już 4 powieść pod rząd na ten temat
(E, CŁ, IP, PN). Scenerie się zmieniają, ale ja już chętnie
poczytałbym o czymś innym. I kategorycznie żądam Baśni!
Ale pewnie Javier też skończy jako ichni phoebe.
A ściślej, to chodzi o wyższość umysłu nad ciałem i zmuszenie drugiego do
posłuszeństwa wobec pierwszego. Żeby to cholerne mięcho w końcu przestało
przeszkadzać lotnej myśli. Tu się i "Aguerre...", i "Zanim noc", i "Szkoła",
i "Złota galera", i "Ruch generała" łapie...

Eryk

PS: Temat wymaga rozwinięcia. I zostanie rozwinięty, jak w końcu mieszkanie
kupię :-)
Artur Chruściel
2004-11-18 07:58:36 UTC
Permalink
Post by Eryk Remiezowicz
A ściślej, to chodzi o wyższość umysłu nad ciałem i zmuszenie drugiego do
posłuszeństwa wobec pierwszego.
IMHO główny problem jest bardziej złożony, bo chodzi o zachowanie
niezależności od zewnętrznych wpływów; o poczucie, że moje myśli są
moje, a nie podyktowane przez memy, obce Formy, inkluzje - oraz innych
ludzi.

I o ile ciało daje się modelować (i odrzucić) na drodze do tej
niezależności, to jej osiągnięcie wciąż jest wątpliwe.
Post by Eryk Remiezowicz
PS: Temat wymaga rozwinięcia. I zostanie rozwinięty, jak w końcu mieszkanie
kupię :-)
To bez mieszkania nie da się oddzielać lotnej myśli? ;)
--
Artur Chruściel C w- s+ L--/+ M+/ G-->? c-/ p--- W? k-- n-- g- S++ t--/

Przeczytane: Jacek Dukaj "Perfekcyjna niedoskonałość" (4/5)
Stanisław Lem "Astronauci" (2.5/5)
Dorota Guttfeld
2004-11-18 08:17:45 UTC
Permalink
Post by Artur Chruściel
Post by Eryk Remiezowicz
PS: Temat wymaga rozwinięcia. I zostanie rozwinięty, jak w końcu
mieszkanie kupię :-
To bez mieszkania nie da się oddzielać lotnej myśli? ;)
Nie zrozumiałeś. On ma za mały metraż, żeby rozwinąć temat: nie
wyrobiłby się w przedpokoju.

dorota guttfeld
Eryk Remiezowicz
2004-11-18 09:20:44 UTC
Permalink
Post by Artur Chruściel
Post by Eryk Remiezowicz
A ściślej, to chodzi o wyższość umysłu nad ciałem i zmuszenie drugiego do
posłuszeństwa wobec pierwszego.
IMHO główny problem jest bardziej złożony, bo chodzi o zachowanie
niezależności od zewnętrznych wpływów; o poczucie, że moje myśli są
moje, a nie podyktowane przez memy, obce Formy, inkluzje - oraz innych
ludzi.
To ortogonalne jest. Niewątpliwie i taki nurt jest u Dukaja obecny, ale ja
mówie o tej pogardzie dla cielesności, o tych torturach, ludziach
morfowanych, wyginanych i torturowanych w każdej praktycznie powieści. O
tym, jak bohaterowie starają się uniezależnić od własnej cielesnoci poprzez
rozwój umysłu.
Post by Artur Chruściel
Post by Eryk Remiezowicz
PS: Temat wymaga rozwinięcia. I zostanie rozwinięty, jak w końcu mieszkanie
kupię :-)
To bez mieszkania nie da się oddzielać lotnej myśli? ;)
Forma własnego mieszkania jest korzystniejsza niż forma wynajmowanej dziury
:-)
Cetrum censeo, że nadszedł już czas, żeby krytycznie rozebrać Dukaja razem z
jego twórczością :)

Eryk
Wojciech Orlinski
2004-11-18 09:17:06 UTC
Permalink
Post by Eryk Remiezowicz
To ortogonalne jest. Niewątpliwie i taki nurt jest u Dukaja obecny,
ale ja mówie o tej pogardzie dla cielesności, o tych torturach,
ludziach morfowanych, wyginanych i torturowanych w każdej praktycznie
powieści.
Też mnie to czasem odrzucało, zwłaszcza w "Xavrasie" i "Harehare".
Post by Eryk Remiezowicz
Cetrum censeo, że nadszedł już czas, żeby krytycznie rozebrać Dukaja
razem z jego twórczością :)
A tam, krytycznie. Psychoanalitycznie, cosiebedziemy!
--
Powiem ci nawet szczerze, że te ciemne szyby, takie oryginalne ciemne,
bez naklejek, to jest chyba fajniejsze nawet niż te... te... wszystkie...
Eryk Remiezowicz
2004-11-18 09:32:18 UTC
Permalink
Post by Wojciech Orlinski
Post by Eryk Remiezowicz
To ortogonalne jest. Niewątpliwie i taki nurt jest u Dukaja obecny,
ale ja mówie o tej pogardzie dla cielesności, o tych torturach,
ludziach morfowanych, wyginanych i torturowanych w każdej praktycznie
powieści.
Też mnie to czasem odrzucało, zwłaszcza w "Xavrasie" i "Harehare".
Odrzucać, to mnie nie odrzucało, ale jest parę strasznych momentów. Z tym,
że powyższe były znośne, gorzej było ze "Szkołą" i "Czarnymi oceanami".

Eryk
Lukasz Bujak
2004-11-18 10:58:23 UTC
Permalink
Post by Eryk Remiezowicz
Cetrum censeo, że nadszedł już czas, żeby krytycznie rozebrać
Dukaja razem z jego twórczością :)
Nie będzie łatwo, bo oślizgły jest (więc wymyka się). Kolekcja
rozebranych przez niego krytyków rośnie w siłę :o).

Pozdrawiam,
ŁB
Lukasz Bujak
2004-11-18 11:03:11 UTC
Permalink
Post by Artur Chruściel
IMHO główny problem jest bardziej złożony, bo chodzi o zachowanie
niezależności od zewnętrznych wpływów; o poczucie, że moje myśli są
moje, a nie podyktowane przez memy, obce Formy, inkluzje - oraz innych
ludzi.
To jest inne zagadnienie, nazwijmy je szumnie problemem
ciągłości tożsamości, które występuje u JD w wersji mikro
(czy ja to jeszcze ja, i który), oraz makro (czy my/oni
to jeszcze ludzie i od kiedy nie).

Pozdrawiam,
ŁB

Lukasz Bujak
2004-11-18 10:44:15 UTC
Permalink
Post by Eryk Remiezowicz
Post by Lukasz Bujak
Post by Artur Chruściel
A ja tak PN czytać nie potrafię. Choćby dlatego, że te wszystkie pomysły
wpisują się nie tylko w gatunkowy sztafaż, ale i w główny nurt
tematyczny Dukaja, czyli ewolucję człowieka i Wszechświata.
A konkretnie jak zyskać nieśmiertelność i podskoczyć wyżej
siedzenia ;o). To będzie już 4 powieść pod rząd na ten temat
(E, CŁ, IP, PN). Scenerie się zmieniają, ale ja już chętnie
poczytałbym o czymś innym. I kategorycznie żądam Baśni!
Ale pewnie Javier też skończy jako ichni phoebe.
A ściślej, to chodzi o wyższość umysłu nad ciałem i zmuszenie drugiego do
posłuszeństwa wobec pierwszego. Żeby to cholerne mięcho w końcu przestało
przeszkadzać lotnej myśli.
No przecież mówię, "Jak przeskoczyć samego siebie, zestaw
dla majsterkowiczów nr 4. Poziom średniozaawansowany".

Pozdrawiam,
ŁB
Jacek Stedtke
2004-11-17 14:00:46 UTC
Permalink
Post by Artur Chruściel
Tytuł książki jest obietnicą - dla każdego inną. Dla mnie był obietnicą
powrotu zachwytu towarzyszącego lekturze "Czarnych oceanów" czy
zenada. po prostu nie zarozumiales tej ksiazki i tylko sie popisujesz tom
mowom trawom. wiencej pokory maly czlowieczku

stedke.
--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl
Jolanta Pers
2004-11-17 18:09:23 UTC
Permalink
Post by Jacek Stedtke
zenada. po prostu nie zarozumiales tej ksiazki i tylko sie popisujesz tom
mowom trawom. wiencej pokory maly czlowieczku
To popisz się swoim dogłębnym zrozumieniem i napisz lepszą recenzję. Czekamy
niecierpliwie przebierając nogami.

JoP
Loading...